Moje doświadczenie w graniu w orkiestrze: historia muzyka

Prawdopodobnie, gdyby ktoś powiedział mi 20 lat temu, że będę pracował w profesjonalnej orkiestrze, nie uwierzyłbym w to. W tamtych latach studiowałem w szkole muzycznej w klasie fletu, a teraz rozumiem, że jest bardzo przeciętna, chociaż wtedy, w porównaniu z innymi uczniami, była całkiem dobra.

Po ukończeniu szkoły muzycznej mocno związałem się z muzyką. „Muzyka nie podaje!” - wszędzie mówili, a to jest rzeczywiście smutne, ale prawdziwe. Jednak w duszy było trochę luki, więc nie było wystarczająco dużo fletu, że dowiedziałem się o orkiestrze dętej, która istniała w naszym mieście, poszedłem tam. Oczywiście nie sądziłem, że mnie tam zabiorą, mając nadzieję, że tak właśnie będą, zagrać coś. Ale zarząd miał poważny zamiar i natychmiast mnie zabrali.

I tak siedzę w orkiestrze. Wokół mnie są siwowłosi, doświadczeni muzycy, którzy przez całe życie pracowali w orkiestrach. Jak się okazało, zespół był mężczyzną. Dla mnie w tym momencie nie było źle, zaczęli się mną opiekować i nie zgłaszali wielkich roszczeń.

Chociaż twierdzi, prawdopodobnie w środku każdy miał dość. Minęły lata, zanim zostałem profesjonalnym muzykiem, z konserwatorium i doświadczeniem w tle. Ode mnie cierpliwie i starannie pielęgnowałem muzyka, a teraz jestem niezmiernie wdzięczny naszemu zespołowi. Orkiestra była bardzo przyjazna, spójna z licznymi trasami koncertowymi, a nawet wspólnymi imprezami firmowymi.

Muzyka w repertuarze orkiestry dętej zawsze była bardzo zróżnicowana, od klasyki do popularnego współczesnego rocka. Stopniowo zacząłem rozumieć, jak grać i czego szukać. I to na pierwszym miejscu - buduj.

Początkowo było to bardzo trudne, ponieważ zaczyna się system w trakcie gry i ogrzewania, co nazywa się „pływać”. Co robić Byłem rozdarty między harmonijną zabawą z klarnetami, które zawsze siedziały obok siebie, i rurami, które wiał mi w plecy. Czasami wydawało się, że nic nie mogę zrobić, więc mój system „odpłynął” ode mnie. Wszystkie te trudności stopniowo znikały.

Zrozumiałem coraz więcej, czym jest orkiestra. Jest to jedno ciało, organizm, który oddycha zgodnie. Każdy instrument w orkiestrze nie jest indywidualny, jest tylko małą częścią jednej całości. Wszystkie narzędzia uzupełniają się i pomagają sobie nawzajem. Jeśli ten warunek nie zostanie spełniony, muzyka nie będzie działać.

Wielu moich przyjaciół zastanawiało się, dlaczego potrzebujemy dyrygenta. „Nie patrzysz na niego!” - powiedzieli. Rzeczywiście, wydawało się, że nikt nie patrzy na konduktora. W rzeczywistości wizja peryferyjna działa tutaj: trzeba jednocześnie patrzeć na nuty i na dyrygenta.

Dyrygent jest cementem orkiestry. Od niego zależy, jak w końcu zagra orkiestra i czy ta muzyka będzie przyjemna dla widza.

Dyrygenty są różne i pracowałem z kilkoma z nich. Pamiętam jednego dyrygenta, który niestety nie jest już na tym świecie. Był bardzo wymagający i wymagający od siebie i muzyków. W nocy pisał partytury i świetnie współpracował z orkiestrą. Nawet publiczność w sali zauważyła, jak zebrała się orkiestra, gdy trafiła na stoisko dyrygenta. Po próbach orkiestra dorastała profesjonalnie tuż przed naszymi oczami.

Moje doświadczenie w orkiestrze jest nieocenione. Stał się jednocześnie doświadczeniem życia. Jestem bardzo wdzięczna życiu, że dała mi taką wyjątkową szansę.

Obejrzyj film: Kwiat Jabłoni - "Dziś późno pójdę spać" (Może 2024).

Zostaw Swój Komentarz