Louis Armstrong: biografia, najlepsze piosenki, ciekawe fakty, słuchaj

Louis Armstrong

Louis Armstrong - człowiek utkany z kontrowersji. Przez całe życie kochał muzykę, stworzoną, by podbijać szczyty, często był zmuszony zadowalać się drugimi rolami. Można argumentować, twierdząc, że on sam, indywidualnie, stworzył swój wizerunek wielkiego „Króla jazzu”, że cała jego sława jest wynikiem długiej i ciężkiej pracy. Oczywiście tak jak jest, ale tylko częściowo. Uprzedzenia rasowe, które panowały w tamtym czasie, po prostu nie pozwoliłyby Armstrongowi wspiąć się na sam szczyt Olimpu. Robił wiele, wkraczając na gardło swojej piosenki, kierując się rolą narzuconą mu przez licznych impresariów. Ale były białe, ale nie było, więc Armstrong musiał zrobić coś niesamowitego - być gwiazdą sceny, artystą najwyższej klasy wchodzącym do elitarnych domów - a jednocześnie nie tylko dla dobra społeczeństwa, ale także dla przyszłych pokoleń, tworząc genialne kompozycje które nie umarły przez dziesięciolecia.

Krótka biografia

Little Louis urodził się w okolicy Nowego Orleanu, zwanej „Battlefield”. Ciągłe starcia bandytów i strzelanin były integralną cechą lokalnego życia, które oczywiście pozostawiło ślad na chłopcu. Najbiedniejszym obszarem Luizjany była tylko garść barów, salonów, przestępców i kobiet o łatwych cnotach. Stabbing i strzelanie były tak bardzo zaawansowane, że postrzegano je jako coś naturalnego. Jeśli chodzi o datę jego narodzin, wciąż trwa debata. 1900 uważany jest za ogólnie przyjęty, 4 lipca. Ale jest inna data - 1901, 4 sierpnia. A sam muzyk zawsze mówił, że widział świat w 1890 roku. Te rozbieżności są najlepszym sposobem ukazania trudnej sytuacji rodziny Armstrongów, którzy nawet nie zadali sobie trudu, aby zarejestrować swoje narodziny.

Jego matka, Mary Elbert, miała zaledwie 16 lat, kiedy urodziła Louisa. W dzieciństwie rodzice rozstali się, a chłopca pozostawiono pod opieką Josephine - babci chłopca. Jednak po 5 latach jego matka ponownie zabrała go do niej, zanim Louis zaczął już chodzić do szkoły.

Udało mu się zdobyć kwartet wokalistów-chłopców, którzy opowiadali się za jałmużną. W tym samym czasie Louis spotkał się z rodziną Karnowskich - łotewsko-żydowskich imigrantów. Zaczął dla nich pracować, niosąc węgiel i stopniowo stał się bardzo bliskim członkiem rodziny.

Kluczowe wydarzenie dla chłopca miało miejsce w 1913 roku, kiedy cały Nowy Orlean został zanurzony w święto Nowego Roku. Skradając pistolet obok przyjaciela mojej mamy, Louis oddał tylko jeden strzał. W pobliżu pojawił się nagle policjant i zabrał nastolatka do aresztu. Za takie stosunkowo niewinne przestępstwo Armstrong otrzymał surową karę - odsiadując karę więzienia w więzieniu kapitana Josepha Jonesa. Dla chłopca było jednak szczęście - w osadzie był ubrany i wystarczająco nakarmiony. Możemy więc tylko podziękować nieznanemu sędziemu, który wysłał Armstronga z domu i dał mu szansę na nowe życie.

Zakład poprawczy miał małą grupę wokalną i orkiestrę pod dyrekcją Petera Davisa. Davis zgodził się zabrać chłopca do orkiestry i na początku umieścił go na tamburynu, najprostszym instrumencie muzycznym. Szybko chłopiec został powierzony rogowi altowemu, nisko brzmiącemu instrumentowi dętemu grającemu harmonijne partie. Ponieważ Armstrong już nauczył się słuchać różnych głosów podczas śpiewania w chórze, nie miał żadnych problemów z nowym instrumentem. Talent chłopca był oczywisty, a Davis zaczął uczyć chłopca gry na rogu, a potem na kornecie. W rezultacie Armstrong staje się najlepszym muzykiem w orkiestrze.

Ojciec zabrał muzyka z kolonii, ale przy pierwszej okazji Armstrong uciekł i wrócił do matki. Przy okazji, pomoc Karnovsky'ego przyszła do niego - przedstawili mu nowy kornet, na którym mógł zacząć zarabiać. Od tego momentu rozpoczęła się twórcza i koncertowa działalność Armstronga.

W 1918 roku Louis zorganizował parowiec rzeczny w rozrywkowej orkiestrze. Mellofonist David Jones uczył Armstronga w jednym z rejsów. W 1922 roku przeniósł się do Chicago, gdzie w tym czasie praktycznie nie miał sobie równych. Będąc poza konkurencją, wkrótce staje się gwiazdą, czyniąc każdy z jego występów jasnym i spektakularnym widowiskiem.

W 1925 roku występuje w Dreamland Cafe, dołącza do Fletcher Henderson Orchestra i pracuje w Erskine Tate Orchestra. W 1929 roku przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie poświęcił się całkowicie muzyce. Będąc w tym czasie bardzo sławnym, nie doświadczył braku pieniędzy, dając niesamowitą liczbę koncertów.

Do 1946 roku Armstrong prowadził aktywne życie koncertowe, działał w filmach i nagrywał własne nagrania. W 1947 roku pojawia się zespół All Stars, stworzony z inicjatywy Glasera, w tym najwybitniejsi mistrzowie jazzu. Armstrong z zespołem daje niezliczone koncerty, kontynuuje działalność w filmach. Od 1950 roku zaczyna działać bardziej jako wokalista. Głęboki, ochrypły głos i biały uśmiech były wizytówką, przepustką do dowolnego miejsca, w którym chciał mówić. Żył dla muzyki, gry na trąbce i niczego więcej nie potrzebował. 6 lipca 1970 roku zmarł największy jazzman w historii ludzkości.

Ciekawe fakty

  • Po raz pierwszy został aresztowany w wieku 11 lat.
  • Warunki w getcie, w którym żył mały Louis, były niesamowicie okropne. Chłopiec musiał robić straszne rzeczy, aby przeżyć: szukać jedzenia w pojemnikach na śmieci, żebrać i robić drobne kradzieże.
  • Z powodu stałego braku pieniędzy Armstrong musiał porzucić szkołę. Podczas swojego życia nigdy nie otrzymał prawdziwej edukacji.
  • W wieku 14 lat Armstrong grał już w orkiestrze, nie znając notacji muzycznej i skupiając się wyłącznie na słuchaniu.
  • Od początku działalności koncertowej i aż do śmierci Armstrong praktycznie nie przerywał występów.
  • Kiedy jego matka, Elbert, zmarła w 1942 roku, był to jedyny czas w jego życiu, według jego wspomnień, kiedy płakał.
  • W 1918 roku Cornetist Joe Oliver opuścił swoje miejsce w Kid Ory Orchestra, a jego miejsce zajął 18-letni jazzman. Oliver nauczył go podstawowych zasad oddychania, inscenizacji i nauczył go trochę notacji muzycznej.
  • Dowiedziawszy się o śmierci ojca, odmówił pójścia na pogrzeb, mówiąc: „Człowiek, który mnie opuścił i moja matka, aby umrzeć z głodu, nie jest dla mnie nikim”.
  • Interesująca jest opinia jazzmana na temat Buddy Boldena, „króla Cornet” Nowego Orleanu, jednego z założycieli „klasycznego” Negro jazzu. Bolden otrzymał przydomek „Król” za zasługi i miał znaczący wpływ na kolejne pokolenia jazzmanów, w tym Armstronga, który słuchał go na żywo od wczesnego dzieciństwa. Powiedział: „Aby wydmuchać kornet, nie miałbym wystarczająco dużo płuc. Chociaż wszyscy uważali go za wielkiego, ale za bardzo w niego dmuchnął i najprawdopodobniej się mylił. Pamiętaj, że w końcu odleciał z cewek, nie powinieneś przeoczcie to. ”
  • W 1926 r. Nastąpiło całkowite porzucenie kornetu i przejście do rura. Najwyraźniej wpływ na to miało zaprojektowanie narzędzi. W końcu na kornecie, który ma szeroki dzwon, dźwięk był zbyt miękki, a styl gry Armstronga wymagał ostrzejszego dźwięku. Ponadto kornet również wyróżniał się z ogólnego brzmienia ówczesnych orkiestr.

  • Armstrong ma ponad 60 hitów, które stały się nieśmiertelnym klasykiem jazzowym. Nagrał je ze swoim zespołem „Hot Five” w ciągu zaledwie 3 lat.
  • Armstrong zawsze miał przy sobie Gwiazdę Dawida, jako wspomnienie żydowskiej rodziny Karnovsky'ego, która stała się praktycznie jego własnością.
  • Był pierwszym kolorowym muzykiem jazzowym, który napisał autobiografię.
  • Kto przez całe życie unikał polityki, gdy złamał tę zasadę. Podczas kryzysu w Little Rock dziewięciu Afroamerykanów nie mogło uczestniczyć w zajęciach. Ta sytuacja rozwścieczyła go tak bardzo, że powiedział: „Sposób, w jaki rząd traktuje moich rodaków, musi iść do piekła”. Dla tego zdania został poddany ostrej krytyce, ale nie zmienił zdania. To stwierdzenie dotyczące prezydenta Eisenhowera jest uważane za najodważniejszy akt całego życia muzyka.
  • Nie podobało mu się wielu młodych rodaków, którzy wierzyli, że powinien wykorzystać swoją pozycję do poprawy życia ludzi kolorowych. Jednak Armstrong nigdy tego nie zrobił.
  • Kiedyś Armstrong eksperymentował z grą na puzonie, ale to była tylko pasja.
  • Armstrong był jałowy, ale bardzo kochał dzieci.

  • Był sponsorem amatorskiej drużyny baseballowej Armstrong's Secret Nine.
  • W pewnym momencie, u szczytu swojej popularności, cygara były produkowane pod nazwą „Louis Armstrong”.
  • Często używał miękkich narkotyków i był kiedyś skazany za posiadanie marihuany.
  • Louis adoptował dziecko swojego kuzyna, który zmarł wkrótce po porodzie - chłopiec Clarence. Niestety, doznał urazu głowy w dzieciństwie i zaczął pozostawać w tyle. Jednak Armstrong troszczył się o niego przez całe życie.
  • Jeden z recenzentów raz zrobił obraźliwy przegląd mowy Louisa. To zraniło muzyka, który w tym czasie miał światową sławę, że popadł w rozpacz. Pomimo swojej popularności jazzman był osobą bardzo wrażliwą.
  • Kiedyś w Anglii, rozmawiając z członkami rodziny królewskiej, Armstrong naruszył niepisaną zasadę zakazującą bezpośredniego kontaktu z królewskimi. Patrząc na George'a V, jazzman powiedział: „Wykonuję go specjalnie dla ciebie, Rex!” - i zagrał solo.
  • Miał wygrawerowany zegarek „największy trębacz świata”, otrzymany od wielbicieli talentu.
  • Miał pseudonim - Setchmo, który często podpisywał i używał w tytule swoich piosenek i albumów.

  • Nie każdy koncert był znakomity. Często, zwłaszcza w ostatnich latach życia, grał mechanicznie, tylko na sile woli. Nie oznacza to jednak, że grał źle. Nawet najkrótszy jego występ zawsze był na topie. Po prostu nie pozwolił sobie inaczej.
  • Pod koniec życia Armstrong miał problemy z maszynką do ust i palcami. Z tego powodu niemal całkowicie przerzucił się na śpiewanie, grając tylko krótkie trąbki na trąbce i rzadko wykorzystując szybkie tempo w improwizacjach.
  • Pogrzeb jazzmana był pokazywany na żywo w całych Stanach Zjednoczonych. Wiele gazet na świecie, w tym Izwiestia Związku Radzieckiego, zareagowało na śmierć muzyka, kondolencjonując i zasmucając stratę. Na pogrzebie wystąpiło wielu znanych muzyków i śpiewaków: Ella Fitzgerald, Frank Sinatra, Dizzy Gillespie i wielu innych.

Najlepsze piosenki, które stały się znane na całym świecie.

Będąc niewyczerpanym źródłem pomysłów, Louis Armstrong za swoje życie dał światu wiele dzieł, które stały się naprawdę znaczące i religijne w świecie jazzu. Jego styl gry i wykonywania technik wokalnych, jego wspaniały „głos z piaskiem” stał się rodzajem kanonu epoki.

Słynne kompozycje nagrane przez Armstronga można słusznie uznać za „Cześć, Dolly!", "Idź w dół mojżesza„(lepiej znany jako„ Let My People go ”) i„Co za wspaniały świat„Dziś praktycznie wszyscy je znają, a ich dźwięk kojarzy się tylko z głosem Armstronga.

Wbrew powszechnemu przekonaniu kompozycja „Cześć, Dolly!„został napisany nie przez Armstronga, ale przez Jerry'ego Hermana. Ale jej występ 63-letniego jazzmana byłby niemożliwy - piosenka zajęła pierwszą linię na listach przebojów, odrzucając Beatlesów z góry! W 1965 roku Armstrong otrzymał nagrodę Grammy za tę piosenkę - za najlepszy męski wokal.

„Cześć, Dolly!” (słuchaj)

Piosenka ”Idź w dół mojżesza„dzięki Armstrongowi zaczęła nowe życie. To on znacząco przerobił go w 1958 roku, ponownie zaaranżował i nadał świeży dźwięk. Jego najsłynniejsze solo na trąbce stało się kanonem muzyki jazzowej, na zawsze zabezpieczając Armstronga dla tej kompozycji, jako genialnego wykonawcy.

„Zejdź mojżeszu” (słuchaj)

W 1967 roku skomponowali piosenkę „Co za wspaniały świat„Jego autorzy, Bob Thiel i George Weiss, myśleli przez długi czas, kto z popularnych piosenkarzy może zaoferować go do występu i ostatecznie zdecydował się na Armstronga. Właśnie odbierał piosenki na swój nowy album, a nowa piosenka przyszła w odpowiednim momencie.

„Jaki wspaniały świat” (posłuchaj)

Niestety, rodacy Armstronga nie docenili piosenki i jej wykonania. „Jak możesz śpiewać o pięknie świata i natury, patrząc na to, co się dzieje wokół?” - to było ich jedyne pytanie. Zaledwie rok później, w 1968 roku, piosenka zdobyła pierwsze miejsce na brytyjskich listach przebojów. Od tego czasu kompozycja była wielokrotnie powtarzana przez różnych wykonawców, ale nikt nie mógł śpiewać kanonicznego występu Armstronga. W końcu słyszymy jego głos w głowie, gdy widzimy nazwę piosenki.

Muzyk filmografii

Armstrong wystąpił w wielu filmach, programach telewizyjnych i programach telewizyjnych, nawet bardziej niż u innego aktora. Pod wieloma względami miało to na celu popularyzację samego muzyka i oczywiście dla pieniędzy. Jego impresario, Joe Glazer, stworzył oryginalny obraz dla Armstronga, który nie miał nic wspólnego z wewnętrznym światem Louisa i który musiał przestrzegać, aby utrzymać się na zenicie sławy. Ulubione frazy Glasera brzmiały: „Uśmiechnij się, cholera, uśmiechnij się!” i „grymas!”

W ten sposób Glazer był w stanie wzbogacić się na nazwę swojego okręgu, ale nie był to tylko zysk, to była swego rodzaju symbioza. W końcu, będąc „kolorowym”, Armstrong nigdy nie osiągnął takiej chwały, którą otrzymał z pomocą Glasera. Wynikało to z realiów czasu, w którym żył - gdzie biali mieli początkową przewagę nad ciemnoskórymi. Tak więc, będąc realistą, Armstrong właśnie odegrał swoją rolę, podążając za tradycjami przyjętymi w jego czasach.

Armstrong kręcił całe życie od 1930 do 1971 roku. Jego pierwszym filmem był „Ex-flame„(Explosive), nakręcony w 1930 roku. Prosta opowieść o żonie oślepionej zazdrością, w wyniku której straciła nie tylko swój dom, ale także syna. W tym filmie Louis zachowywał się jak ona szczególny wysiłek. Ostatnim filmem, w którym wystąpił w 1969 roku, była komedia przygodowaCześć, Dolly!„, który trwa 2 godziny i 26 minut. Armstrong wystąpił w nim jako dyrygent orkiestrowy. Film zdobył 3 Oscary i otrzymał 13 nominacji.

W sumie Louis kręcił w 28 filmach, w których grał inne postacie, oraz w 10 filmach, w których sam się przedstawiał. Ponadto przez wiele lat brał udział w 13 programach telewizyjnych i wystąpił w 10 serialach telewizyjnych.

Po śmierci nadal robił filmy, prawie więcej niż za jego życia. Wydano 21 nowych filmów i 10 seriali telewizyjnych: dokumentalnych, biograficznych i popularnych.

Życie osobiste Jazzmana

Związek z matką i moralność wolna od dzieciństwa muzyka miały ogromny wpływ na jego związek ze słabszą płcią. Codziennie, widząc rozpustne życie matki, podświadomie doszedł do wniosku, że nie ma poważnego przywiązania do słabszej płci, a tym bardziej miłości.

Podczas swojego życia zmienił wiele kobiet, ożenił się aż 3 razy, a ponadto często ożenił się po stronie, będąc żonaty. Nie wahał się flirtować z kobietami, a ponieważ był bogaty, odniósł ogromny sukces.

W 1918 poznał pierwszą kobietę, dla której doświadczył czegoś w rodzaju miłości. Nazywała się Daisy Parker. Na pierwszy rzut oka miły i ciekawy, w środku była diabłem w spódnicy - ignorancja, zazdrość, ciągłe kłótnie, krzyki i niepohamowana potworność. Wstrętna natura kobiety spowodowała rozwód, po czym Daisy wkrótce zmarła.

Z drugą żoną muzyk miał więcej szczęścia. Możemy powiedzieć, że wybrała Armstronga, a nie odwrotnie. Lil Hardin otrzymał bardzo przyzwoite wykształcenie muzyczne, doskonale grał na fortepianie, ubrany ze smakiem i był dość wykształcony. Początkowo miała bardzo niską opinię na temat Louisa, uważając go za prowincjonalną niewykształconą osobę, ale z czasem jego talent, śnieżnobiały uśmiech i urok stopiły jej serce.

Lil zaczęła robić gwiazdę Armstronga. To było jej obsesyjne pragnienie i Armstrong nie mógł mu się oprzeć. Zmusiła go do diety, więc stracił 20 kilogramów, kupił nowe piękne ubrania i zaszczepił poczucie smaku. Ponadto uczyła go manier świeckich i podstaw kultury muzycznej.

Hardin kazał Armstrongowi przenieść się do Nowego Jorku. Tam potraktowała to poważnie i tutaj pojawiły się pierwsze problemy. Ludwik w sercu pozostał człowiekiem prowincjonalnym i prostym. Nie rozumiał, dlaczego alkohol i chwasty są tak zarzucane i nie widział niczego haniebnego w ich stosowaniu. Lil tak nie myślała i często się o to kłócili. W końcu Hardin postanowił się rozwieść. Podeszła do niego kreatywnie i gruntownie, pozostawiając bez grosza przy duszy Armstronga i zabierając sobie elegancki dom, który kupili razem. Lil przeżyła swojego byłego męża, ale tylko nieznacznie, umierając na scenie w 1971 roku z powodu ataku serca.

Jego trzecią żoną była Lucille Wilson, urodzona w Nowym Jorku. Wreszcie była kobieta, która zakochała się w Armstrongu, nie za pieniądze, ale za swoją postać. Танцовщица, получившая музыкальное образование, она полностью устроила Луи своим характером, будучи мягкой и уступчивой женщиной. Во время ссор она всегда могла найти компромисс, и они прожили в счастливом браке целых 30 лет.

Непростые отношения с менеджерами

Армстронгу всю жизнь не везло с деньгами. Нет, он знал им цену, но распоряжался своими доходами абсолютно неграмотно. Вокруг него постоянно крутились попрошайки всех мастей, многочисленные "друзья" звали его в бары, но не торопились оплачивать счета. Dlatego nie dziwi fakt, że Armstrong często miał problemy z menedżerami, którzy początkowo próbowali jakoś kontrolować muzyka, a następnie zaczęli używać ich pozycji i bezwstydnie okradają.

Pierwszym menedżerem Louisa był Johnny Collins, bezwstydny oszust, który wykorzystał każdą okazję, aby odebrać większość pieniędzy od Armstronga. Jednocześnie nie dbał nawet o naprawienie tego dokumentu - muzyk był absolutnie bezradny w biurokracji i nigdy nie sprawdzał swoich rachunków i opłat. Ciągłe kłótnie Louisa z kierownikiem nie prowadziły do ​​niczego, - pieniądze wciąż płynęły, nie jest jasne, gdzie i po co.

W latach 30. Armstrong miał poważne problemy z rywalizującymi klanami mafijnymi kontrolującymi nocne życie Londynu. W rezultacie musiał ukryć się w Kalifornii. Gdy tylko próbował wrócić do Chicago, mafia nakazała mu wydostać się z miasta. Johnny Collins porzucił Armstronga w 1934 r., Odmawiając dalszej współpracy. Jednocześnie zabiera niemal całą kasę muzykowi.

W 1935 roku jazzman, który ostatecznie rozczarował się ludźmi, nie wiedział, co robić, ale nagle spotkał Joe Glazera, który w krótkim czasie (w ciągu zaledwie 3-4 miesięcy) rozwiązał wszystkie swoje problemy. Zostaje nowym managerem jazzmanu. W tym samym czasie był wystarczająco blisko gangstera Al Capone i miał autorytet wśród świata przestępczego. Ta twarda, a nawet okrutna osoba miała świetne kontakty. Szybko spłacił wszystkie długi Armstronga, odstraszył dawne dziewczyny i kochanki, które groziły mu procesami sądowymi, i doprowadził do porządku na kontach.

Glazer przez wiele lat stał się potężnym mecenasem Armstronga. Stała się interesująca rzecz. Jak wiecie, wielu nie szanowało jazzmana: kogoś za odmowę promowania równości „kolorowych”, kogoś za nadmierną łatwowierność. Wielu nie lubiło go za posłuszeństwo, które wyrażał w „białych mistrzach”. Człowiek pryncypialny z tendencjami przestępcy, Joe Glazer, szczerze szanował muzyka. Być może w głębi duszy zrozumiał, że ma do czynienia z geniuszem, z talentem, którego nigdy nie osiągnie, z człowiekiem, który nie ma sobie równych pod względem wydajności i umiejętności. Do końca życia chronił Armstronga i uważał go za swojego przyjaciela. Po części tak było.

W 1969 roku Glaser nagle doznał poważnego ataku. Armstrong postanowił nic nie mówić, ale przez przypadek Glaser został zabrany do tego samego szpitala, gdzie wkrótce zabrano muzyka z powodu problemów z sercem. Louis zażądał, aby pozwolono mu zobaczyć się z przyjacielem, poprosił go, by go przyprowadzono, choćby na wózku. W końcu pozwolono mu. Wyszedł z depresją i zszokowany, z żalem. Jego przyjaciel i patron nawet nie rozpoznali jego podopiecznego ...

4 lipca 1969 r. Glazer zmarł bez odzyskania przytomności. Śmierć mężczyzny, z którym Louis pracował przez wiele lat, pozostawiała na nim ciężki ślad i podkopała jego zdrowie. Próbował pokazać wszystkim, że nic się nie zmieniło, ale to był początek końca.

Louis Armstrong był geniuszem, który wyprzedzał swój czas. Jego talent nie pasował do istniejących ram, nie pasował do nich i musiał ograniczać się do tego, by zawsze być pierwszym, najlepszym, jedynym ... Było to szczególnie zauważalne w drugiej połowie życia. Odporny i charyzmatyczny, był duszą każdej firmy, ale nigdy nie wiemy, co się w nim działo.

Armstrong - fenomen kultury muzycznej. Trudne dzieciństwo muzyka pozostawiało po sobie ślad, ale nie mogło złamać jego charakteru. Przez całe życie nosił swój urok, czarujący uśmiech i życzliwość. Najbardziej skomplikowana technika wirtuozowska łatwo współistniała w jego muzyce z recytatywem konwersacyjnym. Głęboki, płynący z głębi serca dźwięk trąbki i nieopisany głos łatwo się dogadały, czyniąc każdą kompozycję arcydziełem. Chociaż uważany był za największego muzyka naszych czasów, sam miał niską opinię o sobie. Żył dla występów, koncertów i oklasków publiczności. Przed śmiercią odmówił pójścia do szpitala. Będąc w strasznej kondycji fizycznej, wyczerpany, nie mógł odmówić ludziom, którzy kupili bilety na jego występ. Więc był już - świetny i zarazem prosty, „King of Jazz” ...

Obejrzyj film: Dylematy muzyki 410 - 1 cz. utworu. Historia muzyki od 450 do 1969 (Kwiecień 2024).

Zostaw Swój Komentarz