Dwóch znaczących rosyjskich poetów - Boris Chichibabin i Jewgienij Jewtuszenko - niezależnie od siebie, ale kierowanych uczuciem głębokiego cierpienia, napisało gorzkie linie. Pierwsza to „Urodziliśmy się w tej ojczyźnie, która już nie istnieje”, druga to „Urodziliśmy się w kraju, który już nie istnieje”. Niesamowity prysznic „jednopasmowy”.
Dlaczego jednak ma być zaskoczony, jeśli są tysiące, miliony naszych współczesnych z zatopionej Atlantydy? Dlatego właśnie, nie słysząc pierwszych akordów muzycznych ze wstępu do piosenki „My Address - Soviet Union” w wykonaniu „Gems” VIA, wielu ludzi odchyla się do tyłu, wyprostowuje ramiona, ich oczy zaczynają świecić tak, jak kiedyś w młodości.
A kiedy nie było?
Oczywiście wśród piosenek o ZSRR było wiele rzeczy szczerze słabych, ideologicznych, tendencyjnych, dających się znieść. Pozostali we własnym czasie i teraz są interesujący tylko dla skrupulatnych historyków narodowej kultury muzycznej.
Po złożeniu satyryku Michaiła Zadornowa stało się modne kpić z bezsensownych tekstów współczesnych piosenek pop. To ciekawe, ale jak Zadornov zareaguje na perłę z piosenki, która zabrzmiała w filmie „Na ruinach powiatu”: „W którym roku się urodziliśmy, urodziliśmy się w siedemnastym roku”. Jasne jest, że mówi się to metaforycznie, przenośnie, ale mimo to, jak powiedziałby bohater kultowej kreskówki Shrek - „Cóż, bredyatina!” Tak więc czas uczynił swój naturalny wybór pieśni i tylko te dzieła, które przetrwały „niegodziwość dnia”, weszły w długotrwałą świadomość, wzniosły się ponad nią, zyskały uniwersalny dźwięk i znaczenie.
Wszyscy stamtąd ...
Ortodoksyjny sowiecki pisarz Wadim Kozhevnikov jest już prawie zapomniany. Ale film w jego powieści „Tarcza i miecz” już dawno przeżył autora. Nie wspominając o piosence, która tam brzmiała - „Gdzie zaczyna się ojczyzna”. Ta pierwsza linia rozprzestrzeniła się w całym kraju w mgnieniu oka. Jej „postawione” jako standardowy temat esejów szkolnych zaczęło być używane w nagłówkach artykułów prasowych. Pierwszy wykonawca był już wtedy powszechnie znany, Mark Bernes.
Jednak dowody „witalności” utworu są jego nowoczesnymi interpretacjami. Na przykład popularny piosenkarz z gatunku chanson Sergey North (jest także Sergey Russkikh) nakręcił nawet wideo do tej piosenki.
Nie poszarpana nić czasu!
Zdarza się, że przez lata zarówno praca, jak i nakręcony na niej film są zapomniane. Długie życie jest przeznaczone tylko dla Jej Królewskiej Mości. Zdarzyło się to „Piosenka o niespokojnej młodości”, zabrzmiał w filmie „Po drugiej stronie”, opartym na powieści pisarza V.Kiny. Zgodnie z fabułą dwóch przyjaciół podróżuje pociągiem na Daleki Wschód z niebezpiecznym zadaniem, do tyłu Białej Gwardii.
Autorem muzyki był Aleksander Pakhmutow, „główny kompozytor Komsomołu” ZSRR, a wiersze zostały napisane przez słynnego kompozytora Lewa Oszanina. Zajęło dwie wersje tekstu i 17 (!) Podwójnie, aby nagrać piosenkę w studiu filmowym. Wśród piosenek o ZSRR to miejsce zajmuje szczególne miejsce, wiąże losy kilku pokoleń Komsomola i komunistów w jeden zwarty węzeł. Oto jak rozpoczęła się legenda:
W końcu to było!
Zaskakujące jest to, że nawet pozornie ideologiczne pieśni długo pogrążyłyby się w duszach zwykłych ludzi radzieckich. Ale czy można się dziwić, że mimo wszystko tekst hymnu narodowego był zawsze drukowany na odwrocie zeszytów szkolnych, a lekcje muzyki były właśnie lekcjami muzyki, gdzie wiele piosenek o ZSRR było nauczanych w refrenie.
Słynny bard Oleg Mityaev jest „człowiekiem, który ma ponad 50 lat”, podczas niektórych występów celowo „sprawdza” salę w poszukiwaniu wiedzy o radzieckich hitach. „Chip” to chóralne wykonanie utworu „A bitwa trwa nadal”:
Nie chodzi o to samo!
Piosenki o ZSRR i Związku Radzieckim wcale nie były pieśniami, w których gloryfikowano wyłącznie Lenina, partię i Komsomola. Jest złudzeniem myśleć, że ideologia komunistyczna wypełniła wszystkie pory pieśni i nie ma miejsca na liryczną ekspresję woli. Pozostaje i jak! Po prostu „mała ojczyzna” w umysłach niemal każdej osoby radzieckiej była nierozerwalnie związana z całością, z całej Unii. Mały był postrzegany przez duże. To jest dokładnie przebijająca piosenka. „Pójdę do odległej stacji”.
Po raz pierwszy zagrała w filmie dla dzieci „W tajemnicy dla całego świata”. W muzycznym wstępie do „sekretu czwartego” wykonał go Giennadij Below. A VIA „Flame” nakręciła nawet klip do tej piosenki - tak, tak, to klip! Niech to będzie studio, niech muzycy będą statyczni, ale wszystko jest robione tak profesjonalnie, że może służyć jako prawdziwy podręcznik, samouczek na temat tworzenia teledysków:
Po pierwsze, cały zespół w odległości i zmierzchu. Potem stopniowo zanika, jakby nadszedł ranek. Nieco później wchodzą partie kobiet. Po trzeciej zwrotce kamera pokazuje twarze muzyków i solisty - Valentiny Dyakonovej. Kto nie widział - zobacz na pewno. Zapewniam cię - zdobądź ogromną przyjemność estetyczną!
Autor - Paweł Malofiejew
Zostaw Swój Komentarz